czwartek, 7 kwietnia 2016

6 powodów dla których nie warto "kisić się" w domu


Do napisania tego posta skłoniła mnie pogoda. U nas wiosna zagościła już na stałe i z każdej strony świata słychać odgłosy ćwierkających ptaków, mamy już pierwsze wiosenne kwiaty, a na drzewach owocowych zaczynają pojawiać się pierwsze pąki. Zapach wiosny czuć już na całego. 
W taką pogodę grzechem jest siedzenie w domu, więc wychodzimy jak najczęściej na spacery, łapiąc pierwsze wiosenne promienie słońca. Robimy to nawet kilka razy dziennie, do domu przychodząc na obiad i popołudniową drzemkę.

W dobie telefonów, tabletów i gier komputerowych dzieci zatracają nawyk zabawy z rówieśnikami, biegania na boso po łące czy grania w piłkę nożną, gdzie za bramki służą cztery wbite w ziemię patyki. Wiem, że czytając te słowa jest wam żal, że spotkania przy podwórkowych trzepakach odeszły w zapomnienie. Ja nigdy nie brałam udziału w spotkaniach w takich miejscach, ponieważ od zawsze mieszkałam na wsi. Z dzieciństwa pamiętam wycieczki rowerowe po leśnych drogach, ogniska czy gry w karty.



Nie muszę obserwować społeczności lokalnej, aby widzieć, że dzieci coraz mniej czasu spędzają na świeżym powietrzu, kisząc się z dziadkami czy rodzicami w domu. Niby wiemy, że przebywanie dziecka na świeżym powietrzu to same korzyści nie tylko dla jego samego, ale i relacji rodzic-dziecko, jednak takie spędzanie wolnego czasu coraz częściej należy do rzadkości. Zdarza się, że dziecko tak się zatraca w grze na tablecie, że żadna siła nie zmusi go na wyjście na świeże powietrze. Sami wiecie, że tak nie powinno być. Ja widzę same plusy, ale tylko i wyłącznie ze spacerów czy odwiedzania placów zabaw.

* kontakt z rówieśnikami to niezmiernie ważny aspekt wychowując małego człowieczka. Dziecko zupełnie inaczej się rozwija, gdy funkcjonuje w grupie, gdzie inne dzieci robią to co on. Zaczyna też obserwować inne dzieci i najzwyczajniej w życiu naśladować ich zachowanie. Gdy wychowujemy tylko jedno dziecko to niby jak możemy go nauczyć, że zabawkami trzeba się dzielić.
Szymek w swoim życiu miał taki okres, że nie lubił jak inne dziecko chce tą samą zabawkę co on. Zabierał, wydzierał z rączek. Ta zabawka była jego i tylko jego. W domu nikt mu nie zabierał zabawek, więc dla niego była to nowość, coś innego. Z czasem nauczyliśmy go, że zabawkami trzeba się dzielić.
* wychodząc z dzieckiem na dwór rozwijamy jego wyobraźnię. Szymek nie przejdzie obojętnie obok kamyka czy patyka. Musi podnieść, dotknąć, pobawić się. Dzięki temu rozwija swoją wyobraźnię. Wiadomo, każda zabawka nawet ta, która ma niezliczoną ilość funkcji kiedyś się znudzi. A tu mamy kamyki, gdzie każdy wygląda inaczej, patyki różnej długości i grubości czy jesienią liście o przepięknej gamie kolorów.



* wzmacniamy układ odpornościowy- my spacerujemy nawet jak pogoda do tego nie zachęca. Szymek jest na takim etapie, że sekundy w jednym miejscu nie ustoi, więc nawet przy paskudnej pogodzie jest mu zdecydowanie cieplej niż mi, gdy siedzę na ławce. 
Nie protestuję, gdy Szymek z wielkim zapałem chce spróbować jak smakuje piasek. I tak wiem, że mu nie posmakuje. Zawsze wypluwa. Dzięki takiemu grzebaniu w piasku też wzmacnia swój układ odpornościowy i fajnie się z tym czujemy.




* czas dla rodzica- w domu nie zawsze jest czas na skorzystanie z tabletu, odwiedzenia portalu społecznościowego. Gdy nasze dziecko bawi się z rówieśnikami na placu zabaw my możemy to nadrobić. Ale to nie wszystkie plusy. Jest jeszcze jeden wielki plus. Szczególnie dla mam, które opiekując się swoim dzieckiem, nie pracują zawodowo. Na placu zabaw możemy nawiązać nowe znajomości. Tak, najzwyczajniej w życiu pogadać z kimś dorosłym, bo przecież mąż pracuje i całymi dniami nie ma go w domu, a nasze dziecko oprócz słów "ma-ma" i "ta-ta" jeszcze nic nie mówi. To tam znajdziemy osoby, które chętnie pogadają z nami o najlepszych pampersach, który krem na odparzenia jest najlepszy, gdzie są aktualnie promocje na artykuły dziecięce. 
* budujemy fajną więź z dzieckiem- ja zawsze chwalę synka, gdy uda mu się zrobić coś nowego, powtórzyć pewne zachowanie. Przytulamy się, dajemy buziaka. To taki czas tylko dla nas.
* przestrzeń do zabawy- nie od dziś wiadomo, że w domu dziecko się nudzi. W domu też nie da się bawić np. w chowanego z prawdziwego zdarzenia. Jest tyle fajnych zabaw, ale potrzebna jest przestrzeń, w której w czterech ścianach zazwyczaj brak. 




My bardzo cieszymy się , że mieszkamy na wsi, że w dostępie do świeżego powietrza ogranicza nas tylko czas na ciepłe ubranie się zimą czy założenie sandałków latem. Jak mieszka się na strzeżonym osiedlu, aby wyjść na plac zabaw trzeba pokonać tyle drzwi z kodami, że przedostanie się przez te wszystkie bariery z pewnością męczy i ogranicza nasze spacery.

2 komentarze:

  1. Też uważam, że swierze powietrze i ruch to podstawa.
    zainspirowanaciaza.blogspot.com Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas dzisiaj cały dzień pada, więc dzień spędzamy w domu. Czekamy na prawdziwe lato.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...