czwartek, 3 sierpnia 2017

Czerwona kokarda przy wózku ma moc


Na pierwszy rzut oka wielka ze mnie zaboboniara. Codziennie pcham wózek na którym w centralnym miejscu widnieje czerwona kokarda i to w dość obszernym rozmiarze. Przyczepiłam i jest. Czy ma jakieś magiczne moce? Nie wiem, gdyż za czym ją doszyłam, przez pierwsze dni śmigałam po ulicy z nieprzystrojonym w nią wózkiem i moje dziecko nie uległo żadnym czarom. To niby po co mi ta kokarda. I tak siedzę, i tak myślę. I powiem wam, że nie wiem co za licho mnie namówiło na taki czerwony akcent. 


Jeśli chodzi o zabobony to ja najzwyczajniej w nie nie wierzę. Nie dałam się namówić ani na jeden w dniu mojego ślubu, a o zabobonach ciążowych mało wiem, bo dla mnie to istny powód na śmiechu a nie poważnego traktowania tematu. Nie wnikałam w nie nawet jak urodziłam chłopaków. Nie wiem co w trawie piszczy, co z czym się je. A pewnie lista dotycząca zabobonów odnośnie dziecka nie zamyka się. Mam tego świadomość. Wy pewnie też. Jedynie w głowie utkwiłam mi ta czerwona kokarda, którą zapragnęłam mieć. Nie wstydzę się tego, bo o ile nie wierzę w jej moce, to pięknie zdobi mi wózek i to jest chyba najważniejszy powód jej posiadania. Ale czy ja czasami nie dmucham na zimne. Jeśli tak to jakoś nie umiem się do tego nawet przed sobą przyznać. Niby nie wierzę, ale losu to raczej kusić się nie powinno. No dobra, kokarda wisi i złego moim dzieciom nie robi, więc niech sobie tam powiewa. Ale czy to ma sens jeśli nawet matka nie wierzy w jej magiczne moce. 



Zwyczaj ten znany jest od pokoleń, więc nic dziwnego, że o nim słyszałam. Nasze babcie starannie wywiązywały się z obowiązku przyczepienia maluszkowi czegoś czerwonego, więc w pewien sposób to one kuszą nas do zrobienia tego kroku. To one namawiają nas, aby do wózka przyczepić coś czerwonego. A jeśli same tego nie zrobimy to zaraz taka babcia przylatuje z czerwoną kokardką i skrupulatnie, niby w tajemnicy przed rodzicami pląta ją do wózka. Widziałam już czerwone kokardki, wstążki, spinki z dużym czerwonym kwiatkiem i ostatni szyk mody- czerwone pompony. Dla mnie to raczej modny gadżet. Nie mogę napisać, że wierzę w moc czerwonego koloru, ale jakoś ostatnio tak się do tego przyzwyczaiłam, że po jej usunięciu czegoś by mi jednak brakowało.



Podobno czerwoną kokardę powinno się jeszcze przywiązać do łóżeczka, aby zapewnić, że nikt nie rzuci na niemowlaka uroku. Ja nie skorzystałam z tego, ani przy pierwszym synku, ani teraz i nie mogę napisać, że zrobiłam błąd. W tym czasie wiele osób nas odwiedzało i nikt nie rzucił na chłopaków złego uroku. Dodam, że dwa chrzty już za nami. Może to tylko dlatego, że u mnie w rodzinie i wśród najbliższych nam osób nie ma złych mocy, czarownic, wampirów, diabłów.

Myślę, że obecnie coraz mniej matek wierzy w magiczną moc czerwonej kokardki przyczepionej do wózka lub łóżeczka, a raczej to trendy w modzie. Nic złego w tym przecież nie ma dopóki podchodzimy do tego niezbyt poważnie. W myśl zasady: wszyscy mają, więc mam i ja. Takie podejście to ja rozumiem. 
Mamusie przyznawać się, która uległa modzie i śmiga po ulicy z wózkiem, do którego przyczepiła coś czerwonego, aby złe spojrzenie przechodniów nie zauroczyło dziecka? 

20 komentarzy:

  1. Znam ten zwyczaj i często widzę wózki z kokardkami. Ale ja na przekór-żadnych kokardek nie doczepiałam;) Kompletnie nie wierzę w takie rzeczy i nie utożsamiam się z zabobonami nawet jeśli to tylko w formie gadżetu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popieram takie podejście do tematu. U mnie jako gadżet, ale fajnie wygląda, więc wisi.

      Usuń
  2. Zwyczaj znam. Sama przy wózku głębokim miałam przywiązany kawałek wstążki. Nie ja go przywiesiłam, bo dla mnie też to zabobon - ale babcia Malucha się uparła. Nie kłóciłam się, chociaż dla mnie, osoby wierzącej w Boga, ta kokardka nie ma żadnych mocy. Jedynie spełnia funkcję ozdoby, jak u Ciebie. No i coraz mniej wózków z czerwoną kokardką widzę :) I dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to pokolenie mam już nie wierzy w złe moce i za wszelka cenę nie pląta tych kokardek.

      Usuń
  3. Moim zdaniem zabobony bywają niebezpiczne. Osobiście słyszałam na żywo i widziałam na grupach facebookowych mam konwersacje o wycieraniu buzi dziecka brudną pieluszką, o sypaniu mu głowy popiołem gdy płacze, o laniu wosku nad nim kiedy śpi (by dowiedzieć się czemu wcześniej płakało). Tragedia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy pisaniu tego wpisu właśnie podpatrzyłam kilka zabobonów i przyznam się, że niektóre są straszne. Nie wiem jak tak można.

      Usuń
  4. Ja absolutnie w takie rzeczy nie wierzę - i zwyczajnie mnie one śmieszą. Moją mamą i babcia próbowały namówić nas na czerwoną kokardkę przy wózku - ale trafiły na mój zaciekly opór i dały sobie spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze, że posłuchały, ale nie każda mama i babcia da się tak łatwo spławić.

      Usuń
  5. Ja znam ten zwyczaj i nadal widuję go w ózeczkach. Z Jasiem nie bawiłam się w takie pierdoły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio zaczęłam baczniej przyglądać się czy wózku są udekorowane czerwonymi kokardkami i coraz częściej spotykam się z jej brakiem.

      Usuń
  6. Znam ten zwyczaj, ale sama, jako kulturoznawca przyznam szczerze, że z lekkim uśmiechem na to patrzę. Może niekoniecznie na samą wstążeczkę, ale często widzę w wózkach święty medalik i czerwoną kokardkę. Zawsze się wtedy zastanawiam w co wierzy dana osoba, a może zostawia wybór w stylu: "może cokolwiek ochroni". ;) Jeśli chodzi o Twoją wstążkę, to ona jest tak duża, że ja nawet bym nie pomyślała, że to ta zabobonowa, bo raczej wygląda na ozdobę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odczepiona od prezentu, który dostałam od męża. Do prania wózka odczepiłam, ale jakoś tak łyso mi się wydawało i doczepiłam.

      Usuń
  7. Kokardy nie miałam i nawet nie pomyślałam, żeby mieć. Zresztą mam dwóch synków. Gdybym przyczepiła kokardę to zaraz byłoby gadanie że z chłopców baby robię :) :)
    Mam czerwoną kokardkę przyklejoną w mojej czerwonej strzale :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mama dwóch chłopaków i nie czuję że z nich baby robię, ale miło, że obecne mamy to nie zaboboniary.

      Usuń
  8. Ja w żadne zabobony nie wierze dlatego moje dzieciaki kokardek nie miały ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm nie przypominam sobie kokardy przy wózku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) widać, nie wszystkie takie zaboboniary jak ja :)

      Usuń
  10. Nie wierzę w żadne przesądy i zabobony, więc tym bardziej żadna kokarda nie jest przyczepiona do wózka mojego dziecka. Co ciekawe, coraz rzadziej widuję kokardy na spacerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też zauważyłam, że większość matek daruje sobie przyczepianie czegoś czerwonego do wózka.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...