Z góry wiem jaki będzie rezultat tych moich postanowień noworocznych. Nie tworzę listy tego co chcę zmienić lub udoskonalić w swoim życiu wraz z pojawieniem się Nowego Roku. Nie kupiłam notesu żeby systematycznie planować jak to teraz będzie u mnie wyglądać dzień. Nie chcę kolejny raz zderzyć się z rzeczywistością. Z tym, że moja samoocena legnie w gruzach. Do takich akcji zawsze mam słomiany zapał i w tym roku raczej się to nie zmieni. Czym więcej zaplanuję, tym mniej realizuję. Może wynika to z faktu, że zawsze za dużo brałam na swoje barki. Za długa lista, za dużo zmian. Zadania mało możliwe do zrealizowania. Pewnie tak, a może po prostu jestem za leniwa. Planowałam, postanawiałam i zawsze zawalałam sprawę.
Takie snucie wizji o lepszej wersji siebie, kiedyś i ja miałam, ale zawsze kończyło się to tak samo. Kto z Was pod koniec stycznia pamięta o swoich postanowieniach noworocznych, a kto systematycznie je realizuje? Pewnie jest pewna grupa ludzi, która we krwi ma systematyczność, a swoje noworoczne postanowienia planuje rozważnie. Nie ma nic gorszego niż zaplanować sobie rzeczy, tak mało możliwe do zrealizowania. Uważajmy na te obietnice bez pokrycia.
Absolutnie nie uważam, że lista planów noworocznych to zło. Wręcz przeciwnie. Podziwiam osoby, które potrafią zaplanować, a potem realizować punkt po punkcie. Bez celu stoimy w miejscu. W tamtym roku ograniczyłam się do tylko jednego postanowienia, ale po niecałym miesiącu odpuściłam. Skupiłam się na innych rzeczach, które wyszły w trakcie i tu się udało. Duży cel to dużo wysiłku i potrzeba dużej ilości wolnego czasu. Jeśli nie mamy tego wolnego czasu to z pewnością postanowienie nie zostanie zrealizowane. Rzecz banalna, a jednak wielu z nas łapie się na to. Idąc tym śladem, może i faktycznie zawsze brałam się do tego w mało odpowiedni sposób. Może te moje postanowienia powinnam podzielić na mniejsze, bardziej możliwe do zrealizowania.
hm ..nigdy nie pisałam ani nie miałam takich 100% postanowień..czasem udawąło się miesiac wytrzymac ..grunt to odpowiedni podejscie do zycia. Rodzina - to jest moj cel w tym roku tzn jak najwiecej czasu poświecam jej :)
OdpowiedzUsuńJa też z tych mało wytrwałych.
UsuńSzczerze nigdy nie robiłam żadnej listy postanowień noworocznych, bo po co.
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa nie mam żadnych postanowień specjalnych. Postanawiam na bieżąco :-)
OdpowiedzUsuńW ten sposób jest większe prawdopodobieństwo, że uda się zrealizować to co się zaplanowało.
UsuńA przecież o to własnie chodzi w postanowieniach, aby je realizować :-)
UsuńDlatego ja robię postanowienia z miesiąca na miesiąc :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobry pomysł.
UsuńU mnie tak nie było. Ale zauważyłam już, że moje postanowienia nieco różnią się od typowych. Ja postanawiam, że coś zrobię do końca roku, a nie, że np. od jutra się odchudzam. Tym sposobem, nawet jeśli w połowie stycznia nie zaczęłam się jeszcze odchudzać, nie czuję porażki - mam jeszcze czas :)
OdpowiedzUsuńMoże w przyszłym roku skorzystam z tego sposobu.
UsuńI masz rację! Zgadzam się w 100%. Zrobienie sobie długiej listy planów, a potem ich niewykonanie to świetny sposób by się zdołować. A plany i okoliczności czasami nie są zależne od nas samych.
OdpowiedzUsuńNa mnie to zawsze źle wpływało.
UsuńJa preferuję postanowienia na życie, a nie na rok
OdpowiedzUsuńSuper to wymyśliłaś.
UsuńCzasami lepiej być realistą. Z takimi rzeczami najczęściej jest tak samo :D Zobaczcie sobie tu także pomoc od https://annaszczygielska.com
OdpowiedzUsuń